piątek, 15 stycznia 2016

„Bataliony karne i oddziały zaporowe Armii Czerwonej” Władimir Dajnes

Interesująca recenzja Adama Stohija
Józef Stalin miał kiedyś powiedzieć: „dla sowieckiego żołnierza ucieczka z pola walki wymaga więcej odwagi, niż stanięcie do niej”. Przeciętny czerwonoarmista wolał raczej rzucić się do ataku, gdzie przynajmniej miał minimalną szansę na przeżycie, niż zdezerterować, co jemu i jego rodzinie gwarantowało śmierć z rąk sowieckiego wymiaru sprawiedliwości.
Chyba każdy z nas kojarzy radzieckich żołnierzy, którzy na polu bitwy mieli przed sobą plującego ołowiem wroga, a za plecami własne oddziały NKWD, które motywowały ich do walki ogniem karabinów maszynowych. Taki obraz jest szeroko rozpowszechniony m.in. w literaturze i filmach. Władimir Dajnes próbował zweryfikować to wyobrażenie.
W swojej pracy podjął temat dwóch, często mylonych ze sobą jednostek Armii Czerwonej. Pierwszą były radzieckie oddziały zaporowe, czyli formacje, które miały powstrzymywać ucieczki z pola walki, oraz odpowiednio „motywować” i karać żołnierzy, którzy nie mieli ochoty oddać życia za towarzysza Stalina. Ci ostatni trafiali właśnie do drugiej jednostki, czyli batalionu karnego, którego żołnierzy nazywano „bohaterami z wyroku”, bo decyzją sądu wojennego trafiali tam, by krwią zmazać hańbę swojego braku zapału do umierania za socjalizm. Każdej z tych formacji autor poświęcił odrębny rozdział, w którym przedstawił okoliczności powstania, historię i rozwój obu jednostek. Poznajemy dramatyczne warunki, w których zdesperowani bolszewicy zmuszeni byli bronić swojej krwawej utopii, kosztem terroru, zbrodni i wymuszania posłuszeństwa. Z archiwalnych materiałów wykorzystanych przez Dajnesa wyłania się straszliwy obraz sowieckiej wierchuszki, która z szokującą nonszalancją szafowała życiem żołnierzy nazywając ich „ludzką masą”.
Jak już wspomniałem, obu opisanym formacjom autor poświęcił osobny rozdział. Zrezygnował z typowej narracji, w zamian bogato korzysta z archiwalnych dokumentów, w efekcie sprowadza swój udział do niezbędnego, komentatorskiego minimum. Jest to z jednej strony bardzo profesjonalne podejście do roli historyka, a z drugiej sprawia, że książkę czyta się bardzo ciężko. Należy to jednak docenić, bo Władimir Dejnes wyszedł z założenia, że poważne opracowanie historyczne to nie jest pokaz fajerwerków.
Myślę, że po tę książkę warto sięgnąć, by samemu móc zweryfikować utarty w powszechnej świadomości schemat czerwonoarmisty, do którego strzelali zarówno wrogowie jak i swoi.

Do kupienia w Księgarni "MW" . Zam. e-mail: ksimw91@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz